wtorek, 26 marca 2013

Wezwanie do zapłaty - poradnik wierzyciela

W moich ostatnich postach pisałam o sytuacji dłużnika, czyli osoby, która otrzymuje nakaz zapłaty. Jednakże wiem, że czytelnicy są nie tylko dłużnikami, często są również wierzycielami. Wielu osobom wierzyciel kojarzy się z bankiem albo firmą windykacyjną, ale tak naprawdę osoby fizyczne również mają czasem swoich własnych dłużników. Kiedy można stać się wierzycielem? Np. wtedy gdy nie zapłaci nam nasz pracodawca albo zleceniodawca. Niestety są to obecnie często występujące sytuacje. Zdarza się oczywiście, że taki pracodawca bądź zleceniodawca nie ma z czego zapłacić, ponieważ i jemu ktoś jest winien pieniądze, jednak często nie płaci dlatego, że czuje się bezkarny. Zdarza się, że taki dłużnik uważa, że skoro kwota jest niska, to wierzycielowi nie będzie się chciało występować na drogę sądową. Okazuje się jednak, że czasem można łatwo odzyskać swoje pieniądze bez udziału Sądu. Dziś napiszę w jaki sposób to zrobić.

Był u mnie jakiś czas temu Klient, który już ponad rok temu wykonał dzieło dla pewnego zamawiającego. Wynagrodzenie nie było wysokie, bo chodziło w sumie o kilkaset złotych, jednak to, że kwota jest niska nie oznacza przecież, że zamawiający może jej bezkarnie nie zapłacić. Klient nie wiedział jak odzyskać pieniądze, więc zwrócił się do nas. Wytłumaczyłam mu, że oczywiście będzie można wystąpić na drogę sądowa, jednak w pierwszej kolejności powinniśmy sprawdzić, czy dłużnik zapłaci nam dobrowolnie. Jak to najlepiej sprawdzić? Poprzez wysłanie wezwania do zapłaty. 

Wezwaniem do zapłaty określamy pismo, w którym wierzyciel oświadcza dłużnikowi, ze żąda od niego zapłaty jakiejś kwoty wynikającej np. z umowy o dzieło albo umowy zlecenia bądź z jakiegoś jeszcze innego tytułu w terminie np. 7 albo 14 dni. W takim piśmie powinniśmy również zażądać odsetek za zwłokę oraz napisać w jaki sposób dłużnik ma nam zapłacić (np przekazem pocztowym albo poprzez przelew bankowy). W wezwaniu do zapłaty stwierdzamy, że jeśli dłużnik nam nie zapłaci, to zmuszeni będziemy wystąpić na drogę sądową. Takie pismo należy oczywiście wysłać za potwierdzeniem nadania, a najlepiej też odbioru, ponieważ to przyda nam się w razie ewentualnej sprawy sądowej. Możemy je również doręczyć osobiście w siedzibie dłużnika, jednak w takim przypadku powinniśmy otrzymać od niego potwierdzenie wpłynięcia pisma.

Klienci często pytają mnie czy powinni wysłać takie pismo samodzielnie, czy lepiej, żeby zrobiła to kancelaria prawna. Nie ma tutaj reguły. Jeśli wyślemy pismo samodzielnie, to jak najbardziej będzie ono ważne, jednak wydaje się, że dłużnicy często bardziej poważnie traktują pisma wysłane przez kancelarie. W przypadku mojego Klienta już kilka dni po wysłaniu wezwania otrzymałam telefon od jego dłużnika który poinformował mnie, ze już wysyła do Klienta przekaz z wynagrodzeniem, a kolejnym przekazem wyśle również odsetki. Tak też się stało i Klient bez udziału Sądu odzyskał swoje pieniądze. Wielu z nas ma takich dłużników. Chcąc odzyskać pieniądze musimy pamiętać, by działać szybko ze względu na upływające terminy przedawnienia. (o których jeszcze będę pisać w kolejnych postach)

piątek, 22 marca 2013

O nakazach zapłaty II, czyli poradnik pozwanego

W moim poprzednim poście pisałam o nakazach zapłaty, czyli wyrokach wydawanych bez rozprawy. Myślę jednak, że przyda się jeszcze kilka słów wyjaśnienia. Generalnie treść nakazu zapłaty zawsze brzmi tak, że pozwany ma w ciągu dwóch tygodni zapłacić powodowi żądaną kwotę albo w tym terminie wnieść do Sądu sprzeciw (w postępowaniu upominawczym) albo zarzuty (w postępowaniu nakazowym). Czyli, jeśli się zgadzamy, to płacimy od razu, a jeśli się nie zgadzamy to zaskarżamy nakaz do Sądu. Naprawdę po otrzymaniu nakazu powinniśmy dokładnie przemyśleć swoje stanowisko. Brak reakcji może mieć bowiem dla nas bardzo niekorzystne skutki. Zresztą niekorzystne skutki będzie miało również nieodebranie wysłanego do nas nakazu. Wielokrotnie miałam do czynienia z Klientami, którzy ignorowali nakazy zapłaty, czyli wyrzucali, zapominali, nie odbierali, a potem dziwili się, gdy komornik rozpoczynał egzekucję z ich wynagrodzenia.

Co się stanie, jeśli prawidłowo wniesiemy środek zaskarżenia? Jeśli chodzi o postępowanie upominawcze, to nakaz zapłaty straci moc, czyli inaczej mówiąc przestanie istnieć, a Sąd wyznaczy termin rozprawy. Sąd będzie musiał wówczas zapoznać się ze wszystkimi twierdzeniami zawartymi w sprzeciwie, a także z dowodami, które dołączymy. Po przeprowadzeniu rozprawy Sąd wyda wyrok. Z kolei w postępowaniu nakazowym po prawidłowym wniesieniu zarzutów Sąd wyznacza rozprawę. Tutaj również Sąd zapoznaje się ze wszystkimi twierdzeniami pozwanego i dołączonymi dowodami. Następnie po rozprawie Sąd wydaje wyrok, w którym nakaz zapłaty może utrzymać w mocy (jeśli uzna, że roszczenie powoda było zasadne). Jeśli Sąd uzna, że roszczenia powoda były bezpodstawne, to w wyroku uchyli nakaz.

Jeśli chodzi o różnice między sprzeciwem, a zarzutami, to jak wspominałam są to bardzo podobne pisma, jednak istotne jest to, że zarzuty powinniśmy opłacić, natomiast nie ma opłaty od sprzeciwu. Jest to bardzo ważna informacja dla pozwanego. Pozwani z reguły są bardzo zdziwieni, że ktoś ich pozwał, a oni muszą zapłacić, żeby mogli zaskarżyć nakaz, jednak tak zostało to uregulowane w przepisach.

Generalna konkluzja dzisiejszego postu jest taka: Jeśli dostaniemy nakaz zapłaty reagujemy jak najszybciej. Ustalamy swoje stanowisko i szukamy dowodów na potwierdzenie naszych twierdzeń. Jeśli uważamy, że powód nie ma racji, to zaskarżamy nakaz do Sądu. Jeśli uważamy, ze powód ma rację, to płacimy zanim dojdzie do egzekucji komorniczej, ponieważ zawsze wiąże się ona z dodatkowymi kosztami. Oczywiście o komornikach i kosztach komorniczych na pewno jeszcze będę pisać, ponieważ wielu Klientów o to pyta.

W kolejnym poście spróbuję napisać o e-sądzie, czyli chyba obecnie najbardziej kontrowersyjnym Sądzie w Polsce. Zapraszam do czytania.

środa, 20 marca 2013

Nakazy zapłaty, czyli o wyrokach bez rozprawy

Miałam właściwie pisać o e-Sądzie, czyli tak zwanym sądzie elektronicznym, ale pomyślałam, że w ramach wprowadzenia i tak powinnam napisać wcześniej o nakazach zapłaty. Nie będę jak zwykle zaczynać posta od słów "był u mnie ostatnio klient...", bo właściwie z praktyki mogę stwierdzić, że z nakazami zapłaty przychodzi do kancelarii bardzo wielu klientów.

Zasadniczo nakazem zapłaty określić można wyrok, który Sąd wydaje na posiedzeniu niejawnym, czyli bez przeprowadzenia rozprawy. Wiele osób może to zdziwić, ponieważ Klienci uważają często, że zawsze jest tak, że najpierw jest rozprawa; przychodzą strony, odbywają się przesłuchania, a dopiero potem Sąd wydaje wyrok. Jednak nie zawsze tak to wygląda. Często w praktyce jest bowiem tak, że powód składa do Sądu pozew, w którym pisze, że żąda zapłaty jakiejś kwoty od pozwanego. Chodzi tu o różne roszczenia pieniężne, np niezapłacone faktury za telefon, gaz, czy jakiekolwiek inne roszczenia. Do pozwu załączone są dowody i jeśli Sąd uzna, że dowody te są wiarygodne, to wydaje nakaz zapłaty bez przeprowadzenia rozprawy. Generalnie nakazy zapłaty wydaje się w dwóch postępowaniach: w postępowaniu nakazowym oraz postępowaniu upominawczym. Są między nimi pewne różnice, jednak to już będę rozwijać w kolejnych postach. Osobny post poświecę również elektronicznemu postępowaniu upominawczemu.

Jeśli Sąd stwierdzi, że twierdzenia powoda są wystarczająco wiarygodne, to wydaje nakaz, a następnie wysyła go do pozwanego, czyli dłużnika za pomocą poczty. Nakaz doręcza się zawsze za potwierdzeniem odbioru, natomiast jeśli pozwanego nie ma w domu, to listonosz zostawi w skrzynce awizo. Oczywiście z doręczeniami wiąże się wiele problemów praktycznych, które omówię już w innym poście. Teraz skupię się na sytuacji, gdy listonosz doręcza pozwanemu nakaz do rąk własnych. Co w takiej sytuacji należy zrobić? Przede wszystkim nie należy nakazu wyrzucać, bo to na pewno nie skończy się dla nas dobrze. Należy się z nim dokładnie zapoznać. Do nakazu dołączony jest również pozew oraz dowody, na których powód opiera swoje roszczenie. Zawsze otrzymamy również pouczenie na temat tego co powinniśmy dalej zrobić.

Trzeba pamiętać, że na reakcję mamy tylko 2 tygodnie od momentu doręczenia. W tym terminie musimy bowiem odwołać się do sądu, czyli wnieść sprzeciw (w postępowaniu upominawczym) albo zarzuty (w postępowaniu nakazowym). W praktyce nie ma specjalnie różnic między tymi pismami. Powinniśmy w nich wykazać np, że dług został przez nas spłacony albo, że nigdy nie istniał albo np., że jest przedawniony. Oczywiście o przedawnieniu też napiszę w innym poście, bo to bardzo szeroki temat. Jeśli nie wiemy specjalnie o co chodzi albo nie rozumiemy pisma, to skorzystajmy z porady prawnej. Trzeba bowiem pamiętać, ze jeśli otrzymamy z Sądu pismo o nazwie nakaz zapłaty i nie zareagujemy na nie, to nakaz ten się uprawomocni i wierzyciel będzie mógł udać z nim do komornika, który rozpocznie egzekucję. Może się pojawić pytanie o to, co należy zrobić, jeśli z jakiegoś powodu przegapimy termin 2 tygodni i nie odwołamy się od nakazu? Wówczas powinniśmy starać się o przywrócenie terminu, a ten temat już poruszyłam w jednym z poprzednich postów.



sobota, 16 marca 2013

Adwokat, a radca prawny, czyli o tym, że radca też występuje przed Sądem

Przyszedł do mnie ostatnio Klient, któremu jakiś czas temu sporządziłam pozew w sprawie z zakresu prawa pracy. Klient otrzymał wezwanie na rozprawę i zjawił się u mnie z pytaniem, czy mogę mu załatwić jakiegoś adwokata do reprezentacji przed Sądem. Klient obawiał się bowiem, że sam nie poradzi sobie z prowadzeniem sprawy. Stwierdziłam, że jak najbardziej nasza Kancelaria współpracuje z adwokatami oraz radcami prawnymi i oczywiście zorganizuję odpowiednią osobę, która specjalizuje się w prawie pracy. Z rozmowy wynikało jednak, że Klient koniecznie chce adwokata, a nie radcę prawnego. Zapytałam dlaczego, bo moim zdaniem znaczenie powinna mieć specjalizacja, a nie sama nazwa zawodu, na co Klient stwierdził, że chodzi o to, że radca nie może występować pzed sądem, a adwokat może. Zdzwiło mne to (na logikę, czemu do reprezentacji miałabym proponować mu kogoś, kto nie mógłby go reprezentować), jednak uznałam, że muszę po prostu wytłumaczyć Klientowi, czym różni się adwokat od radcy prawnego i dlaczego radca też może być jego pełnomocnikiem.

Potem pomyślałam, że może faktycznie wielu osobom występowanie przed Sądem kojarzy się z koniecznością wynajęcia adwokata. Zresztą taka opinia podtrzymywana jest równeż przez Telewizję. Widzieli kiedyś Państwo w jakimkolwiek serialu, bądź innym programie telewizyjnym, żeby przed Sądem występował radca prawny? Zapewne nie. Dlatego też pomysł na dzisiejszą notkę.

Czym różnią się zatem te dwa zawody?

Kolejna różnica polega na uprawnieniach - adwokat może nas reprezentować we wszystkich sprawach, natomiast radca prawny nie może występować w charakterze obrońcy w postępowaniu karnym i w postępowaniu w sprawach o przestępstwa skarbowe. Co to oznacza? Oczywiście to, że radca prawny może nas reprezentować w sprawach cywilnych, we wszelkich sprawach dotyczącyh np. prawa pracy, czy prawa rodzinego. Może być również naszym pełnomocnikiem, jeśli jesteśmy pokrzywdzonymi w sprawie karnej. Nie może nas jedynie bronić. Nie da się ukryć, że w praktyce mamy znacznie większą szansę znaleźć się w Sądzie  w związku ze sprawą cywilną niz karną. Praktycznie każdy może np. zostać spadkobiercą, czy też stracić pracę w sposób niezgodny z prawem, bądź też wystąpić o rozwód, a tylko nieliczni zostaną oskarżeni o popełnienie przestępstwa.

Ostatecznie przekonałam Klienta, ze radca prawny jak najbardziej może być jego pełnomocnikiem w Sądze Pracy. Jak już pisałam liczy się przede wszystkim specjalizacja, a wielu radców specjalizuje się w właśnie w takich sprawach. Ostatecznie po przedstawieniu naszego zespołu Klient zdecydował się na usługi radcy prawnego - Pani Agnieszki Nocuń.

Jest jeszcze jedna różnica między radcami prawnymi, a adwokatami, jednak nie ma ona znaczenia z punktu widzenia klientów indywidualnych. Mianowcie radca prawny może być zatrudniony na podstawie umowy o pracę, natomiast adwokat nie może podjąć zatrudnienia w takiej fomie. Dlatego radcowie prawni pracują czasem w różnego rodzaju spółkach, czy urzędach.

Mam nadzieję, że ten post wpłynie na zwiększenie świadomości dotyczącej tych dwóch zawodów. Oczywiście nie był to koniec obaw Klienta związanych ze sprawą. Obawy  dotyczą przede wszystkim wyniku sprawy, ale również tego, jak zachowywać się podczas rozprawy sądowej. Myślę, że ten problem też na pewno poruszę w którymś z kolejnych postów.

czwartek, 14 marca 2013

Kiedy prawnik może się przydać, czyli o skłóconych sąsiadkach

Zasadniczo Polacy korzystają z usług prawnych tylko w ostateczności. Wynika to zapewne z ceny usług (choć w praktyce ceny te są często znacznie niższe niż mogą Państwo sądzić). Ponadto często wiele osób nie wie właściwie do czego taki prawnik może im się przydać. Ale po kolei:

Były dwie sąsiadki. Dawno temu jedna pożyczała drugiej pieniądze. Różne kwoty, część na podstawie ustnych umów, część na podstawie umów pisemnych, ale bardzo niejasno sformułowanych. Mowa była o odsetkach, zastawach, nagrodach. Ostatecznie okazało się, że strony podczas pożyczania inaczej postrzegały wiele kwestii i teraz po latach powstał konflikt  dotyczący tego kto i co ma oddać. Strony wzajemnie grożą sobie sądem, ale właściwie żadna tak naprawdę tego sądu nie chce, bo nie jest świadoma, czy w ogóle miałaby jakieś szanse. Poza tym procesy są długotrwałe i kosztowne. Nie mówiąc o fakcie, że kontakt z wymiarem sprawiedliwości dla wielu może być źródłem dużego stresu.

Jedna z sąsiadek przyszła do mnie załamana prosząc o znalezienie rozwiązania tej trudnej sytuacji. Na początku przeanalizowałam umowy, porozmawiałam z obiema stronami, próbując ustalić ich stanowiska co do każdej kwestii, wyliczyłam odsetki i na tej podstawie sporządziłam pisemną ugodę dotyczącą wszystkich spornych problemów. Jak się okazało stanowiska stron nie były od siebie aż tak odległe, jak wcześniej myślały i udalo się znaleźć kompromis, który naprawdę zadowala obie strony. Przynajmniej tak twierdzą.

Co wynika z powyższego? Przede wszystkim to, że czasami rozwiązanie pewnych problemów może być prostsze niż nam się wydaje, jeśli ktoś spojrzy na nie w obiektywny sposób. Poza tym to, że wszystkie ustalenia dotyczące rozliczeń gotówkowych warto mieć na piśmie, ale przedstawione w sposób jasny i zrozumiały dla obu stron. No i oczywiście to, że czasem usługi prawne mogą się okazać przydatne. Piszę o tym, bo takie zadawnione konflikty ma wielu z nas. Nie warto odkładać ich rozwiązania, bo może się ono okazać znacznie prostsze niż myślimy.


Z Kodeksem Karnym przez Prawo Agaty, czyli o nieumyślnym spowodowaniu śmierci

Dziś obiecany kolejny post z cyklu "z Kodeksem Karnym przez Prawo Agaty", jak sobie nieformalnie nazywam te posty które omawiają przestępstwa ukazywane w serialu. W ostatnim obejrzanym przeze mnie odcinku mamy do czynienia z alpinistą, który zostaje oskarżony o nieumyślne spowodwanie śmierci przyjaciela podczas wyprawy wysokogórskej. Z nieznanych mi powodów gdzieś w połowie odcinka ta kwalifikacja zostaje zmieniona na zabójstwo, jednakże dziś zajmę się tylko tym pierwszym przestępstwem, ponieważ o zabójstwach napisano już bardzo wiele, a czytając przekazy medialne można dojść do wniosku, że to w ogóle jedno z najpopularniejszych przestępstw popełnianych w kraju i za granicą.

Generalnie sięgnąć trzeba do art. 155 kk. zgodnie z którym kto nieumyślnie powoduje śmierć człowieka, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

Przepis ten jest krótki i wydaje się jasny, ale czy tak jest w istocie?  Rozumiemy, że sprawca nieumyślnie powoduje śmierć człowieka, ale trzeba sobie zdawać sprawe, że ta nieumyślność dotyczy tylko samego skutku, jakim jest śmierć człowieka, a nie całościowego działania sprawcy. 

Rzadko zdarzają się sytuacje, gdy ktoś zabija człowieka całkowicie przypadkowo, znacznie częściej mamy do czynienia ze stanami faktycznymi w których sprawca narusza nietykalność ciała porzywdzonego (np poprzez uderzenie) z zamiarem wywołania u niego jakichś dolegliwości (np. bólu), za to bez zamiaru spowodowania śmierci.  Zapoznajmy się np. z sentencją wyroku Sądu Apelacyjnego w Katowicach, w myśl którego: "Oskarżony, uderzając kobietę pięścią w bok szyi, w okolice zatoki tętnicy szyjnej, splotu szyjnego, w konsekwencji czego doszło do tzw. odruchu zatoki szyjnej, który doprowadził do zatrzymania akcji serca i w rezultacie do zgonu pokrzywdzonej, możliwość nastąpienia skutku śmiertelnego przewidywał albo mógł przewidzieć. W okolicach tych znajdują się bowiem bardzo liczne zakończenia nerwowe zaopatrzone we włókna naczyniowe nerwu błędnego i nerwu współczulnego i sam ucisk na te miejsca podziału tętnic może wywołać wspomniany wyżej odruch. W związku z powyższym odpowiada on za umyślne spowodowanie obrażeń z art. 157 § 2 k.k. i nieumyślne spowodowanie śmierci z art. 155 k.k. w zw. z 11 § 2  k.k.". 

Jak widać w powyższym wyroku sprawca zamierzał prawdopodbnie po prostu pobić lub nawet jednorazowo uderzyć swoją ofiarę i nie spodziewał sie jej smierci. Mimo to Sąd uznał, że zadając takiego rodzaju ciosy powinien przewidzieć związane z nimi ryzyko jej śmierci, dlatego też zakwalifikował działanie sprawcy jako nieumyślne spowodowanie śmierci. Dodatkowo Sąd stwierdził tutaj, że takie działanie można też zakwalifikować jako przestępstwo z art. 157 § 2 k.k., ale na temat tego art. napiszę tutaj kiedy indziej. Z kolei art. 11 § 2  k.k.". wskazuje po prostu na sytuację, gdy jeden czyn mozna dopasować do dwóch lub większej liczby przepisów Kodeksu Karnego.

Jeśli chodzi o przypadek ukazany w serialu, to moim zdaniem od początku nic specjalnie nie wskazywało na fakt, iż było to coś więcej niż nieszczęśliwy wypadek, a ta nagła zmiana kwalifikacji na zabójstwo już całkowicie wytrąciła mnie z równowagi. Na plus odcinka warto zapisać, że tym razem realizatorzy prawidłowo ukazali rolę oskarżyciela posiłkowego, którym była żona zmarłego pokrzywdzonego. Mieliśmy do czynienia z sytuacją, gdy oskarżyciel posiłkowy odstąpiła od oskarżenia, co nie wiązało oskarżyciela publicznego (prokuratora), który oskarżenie podtrzymał. Było to jak najbardziej uprawnione.

 

wtorek, 12 marca 2013

Winny, niewinny - refleksje po II odcinku "Prawa Agaty"

Obejrzałam w końcu wczoraj drugi odcinek trzeciego sezonu serialu "Prawo Agaty". Obejrzałam i mam mieszane uczucia, dlatego, że to już drugi odcinek, w którym rola obrońcy sprowadzona jest właściwie do obrony całkowicie niewinnego klienta i wykazywania, że nie popełnił on zarzucanego mu czynu. Taki sposób ujęcia tematu może sprawić, iż widzowie uznają, że sąd w sprawach karnych rozstrzyga jedynie, czy oskarżony popełnił zarzucany mu czyn, czy też nie. Jest to stanowczo zbyt płaskie postrzeganie roli zarówno sędziego, jak i obrońcy. Dlaczego? Dlatego, że ogromna większość osób, przeciwko którym oskarżyciel publiczny kieruje do sądu akt oskarżenia w rzeczywistości popełniła zarzucane im czyny. (podkreślam rolę oskarżyciela publicznego, czyli głównie prokuratora, ponieważ istnieją również prywatne akty oskarżena i tutaj sytuacja jest często zupełnie inna, ale o nich napiszę kiedy indziej, bo to ciekawy temat i możliwe, że wiele osób o tym nie słyszało). Jaka jest zatem rola obrońcy, jeśli nie jest nią jedynie wyszukiwanie dowodów na to, że oskarżony nie popełnił zarzucanego mu czynu? 

Obrońca zajmuje się między innymi podnoszeniem przed sądem wszelkich okoliczności, które mogą korzystnie wpłynąć na wymiar kary. Weźmy przykładowo art. 53 kodeksu karnego. Jest to przepis napisany bardzo prostym językiem, więc pozwolę sobie zacytować go w całości:
Art. 53. § 1. Sąd wymierza karę według swojego uznania, w granicach przewidzianych przez ustawę, bacząc, by jej dolegliwość nie przekraczała stopnia winy, uwzględniając stopień społecznej szkodliwości czynu oraz biorąc pod uwagę cele zapobiegawcze i wychowawcze, które ma osiągnąć w stosunku do skazanego, a także potrzeby w zakresie kształtowania świadomości prawnej społeczeństwa.
§ 2. Wymierzając karę, sąd uwzględnia w szczególności motywację i sposób zachowania się sprawcy, popełnienie przestępstwa wspólnie z nieletnim, rodzaj i stopień naruszenia ciążących na sprawcy obowiązków, rodzaj i rozmiar ujemnych następstw przestępstwa, właściwości i warunki osobiste sprawcy, sposób życia przed popełnieniem przestępstwa i zachowanie się po jego popełnieniu, a zwłaszcza staranie o naprawienie szkody lub zadośćuczynienie w innej formie społecznemu poczuciu sprawiedliwości, a także zachowanie się pokrzywdzonego.
§ 3. Wymierzając karę sąd bierze także pod uwagę pozytywne wyniki przeprowadzonej mediacji pomiędzy pokrzywdzonym a sprawcą albo ugodę pomiędzy nimi osiągniętą w postępowaniu przed sądem lub prokuratorem.

Przepis ten zawiera tak zwane dyrektywy wymiaru kary, czyli okoliczności które sąd powinien wziąć pod uwagę przy wymierzaniu kary. Rolą obrońcy jest zatem zwrócenie uwagi sądu na wszytkie wymienione wyżej czynniki, które w konkretnym przypadku mogą działać na korzyść oskarżonego. Oczywiście o każdej z tych dyrektyw można wiele napisać, można znaleźć również dotyczące ich ciekawe orzeczenia Sądu Najwyższego. W kolejnych notkach spróbuję rozwinąć te rozważania. Jutro postaram się też przedstawić przestępstwo nieumyślnego spowodowania śmierci, któremu poświęcony był ostatni odcinek serialu "Prawo Agaty".

Zastanawiałam się również ostatnio jakie inne filmy oraz seriale dotyczące prawa i prawników byłyby warte przeanalizowania. Jeśli mają Państwo jakieś propozycje, to proszę podawać je w komentarzach.

poniedziałek, 11 marca 2013

Jak znaleźć przedsiębiorcę w internecie?

Dzisiejszy wpis będzie wpisem typowo praktycznym, pozbawionym jakichkolwiek głębszych rozważań natury prawniczej, jednak myślę, że paru osobom może się po prostu przydać. W ostatnim czasie kilkakrotnie do różnych celów musiałam znaleźć w Internecie informacje dotyczące konkretnych przedsiębiorców. Myślę, że niewiele osób wie o tym, jak łatwo jest obecnie pozyskać takie dane. Dzięki Internetowi są one dostępne dla każdego bez żadnych opłat oraz konieczności wychodzenia z domu.

Ale od początku: Przede wszystkim musimy rozróżnić dwa rodzaje podmiotów - osoby fizyczne prowadzące działalność gospodarczą oraz osoby prawne, czyli spółki. Jeśli chodzi o osoby fizyczne, to od 2011 r. funkcjonuje Centralna Ewidencja Działalności Gospodarczej dostępna pod adresem https://prod.ceidg.gov.pl/CEIDG/CEIDG.Public.UI/Search.aspx - Wystarczy, że znamy np. imię i nazwisko osoby prowadzącej działalność, a dzięki stronie dowiemy się między innymi kiedy zaczęła ją prowadzić, w jakich branżach działa, jaki jest główny adres prowadzenia działalności.

Dostęp do informacji o osobach prawnych również jest obecnie bardzo łatwy - od lipca 2012 r. możemy pobrać odpis z KRS za darmo ze strony Ministerstwa Sprawiedliwości https://ems.ms.gov.pl/krs/wyszukiwaniepodmiotu?t:lb=t . W tym wypadku również wystarczy, że znamy jedynie nazwę przedsiębiorstwa, a dzięki stronie poznamy np. wszystkie adresy jego oddziałów, imiona i nazwiska wspólników, dowiemy się też ile wynosi kapitał zakładowy. 

Część z Państwa może się zastanowić do czego jest przydatna tak wiedza. Oczywiście jednym z powodów może być zwykła ciekawość, ale ma to również oczywiście wiele praktycznych zastosowań, np. jeśli chcemy pozwać do sądu osobę prawną (np. spółkę z o.o.), to musimy znać aktualny adres jej siedziby, a tego dowiemy się właśnie z KRS. Jedynym utrudnieniem w korzystaniu z obu stron jest każdorazowa konieczność przepisania kodu z obrazka, a niestety nie zawsze są one wystarczająco wyraźne. Warto wiedzieć, że wpisy można również w łatwy sposób wydrukować.

czwartek, 7 marca 2013

Wiek uprawniający o zawarcia małżeństwa, czyli długa historia jednego przepisu

Pomysł na dzisiejszą notkę powstał właściwie dlatego, że ktoś wczoraj zapytał mnie jaki wiek wymagany jest w Polsce do zawarcia małżeństwa. Początkowo uznałam, że kwestia jest banalna, jednak później przyjrzałam się temu bliżej i myślę, że uregulowania dotyczące tej kwestii mogą stanowić ciekawy przykład obrazujący jak nieraz często zmienia się prawo. Idąc zatem od początku: 

Według wydanego zaraz po wojnie dekretu Prawo Małżeńskie z 1945 r. małżeństwo mogli zawrzeć mężczyzna i kobieta, którzy ukończyli 18 lat. Następnie przepisy tego dekretu zostały zastąpione przez Kodeks rodzinny z 1950 r., który utrzymywał granicę wieku 18 lat wymaganą do zawarcia małżeństwa,  jednak przewidywał możliwość udzielenia, lecz tylko z ważnych powodów, zezwolenia na zawarcie małżeństwa osobie, która ukończyła lat 16. Takie zezwolenie mogło być zatem wówczas udzielone zarówno mężczyźnie, jak i kobiecie.

Następnie wszedł w życie Kodeks rodzinny i opiekuńczy z 1964 r., który obowiązuje zresztą do dnia dzisiejszego. Początkowo Kodeks ten podwyższył granicę wieku uprawniającego do zawarcia małżeństwa dla mężczyzn do 21 lat, dla kobiet nadal utrzymując granicę wieku 18 lat.  Dodatkowo istniała możliwość udzielenia zezwolenia na zawarcie małżeństwa przez mężczyznę, który nie ukończył 21 lat, i kobietę, która nie ukończyła 18 lat - Mężczyzna w takiej sytuacji mógł zawrzeć małżeństwo już po ukończeniu 18 lat, a kobieta po ukończeniu 16 lat. Takie uregulowanie stwarzało jednak nierówność między płciami i było powszechnie krytykowane. 

Dlatego też w  1998 r. dokonano nowelizacji tego przepisu i od tego czasu wiek uprawniający do zawarcia małżeństwa jest identyczny zarówno w stosunku do kobiet, jak i mężczyzn, i wynosi osiemnaście lat. Nadal istnieje możliwość udzielenia zezwolenia na wcześniejsze zawarcie małżeństwa, ale:
- tylko kobiecie, która ukończyła szesnaście lat, a ponadto:
- gdy istnieją ważne powody,
- a z okoliczności wynika, że zawarcie małżeństwa będzie zgodne z dobrem założonej rodziny 
 Jeśli chodzi o ważne powody, które pozwalają uzyskać takie zezwolenie, to uznaje się, że takim powodem jest przede wszystkim zajście kobiety w ciążę. Oczywiście to nie wystarczy do uzyskania zezwolenia, ponieważ sąd zawsze musi brać pod uwagę dobro rodziny, a zatem np. ustalić, czy przyszli małżonkowie są wystarczająco dojrzali do zawarcia małżeństwa i czy nie przyniesie ono szkody im lub dziecku.

środa, 6 marca 2013

Podatki, czyli w gąszczu przepisów

Jak zwykle zastanawiam się, jaki temat podjąć. Wiem, że moja ostatnia notka mogłaby stanowić przyczynek do kilku następnych i cały czas pamiętam o tych tematach, ale dzisiejszy wpis będzie z innej beczki. Mamy obecnie marzec, trwa już czas rozliczeń z urzędem skarbowym. Pisałam do tej pory o różnych dziedzinach prawa, jednak zauważyłam, ze nigdy nie było tu jeszcze nic o prawie podatkowym.

Zasadniczo prawo podatkowe można opisać jako jedną z najtrudniejszych i najbardziej dynamicznych dziedzin prawa. (według niektórych osób też jako jedną z najbardziej znienawidzonych). Zatem dziś jedynie krótki wstęp, który z pewnością jeszcze rozwinę. Wszyscy wiemy, że podatki trzeba płacić, a gdyby ktokolwiek miał jakieś wątpliwości, to wystarczy, że sięgnie do art. 84 Konstytucji zgodnie z którym Każdy jest obowiązany do ponoszenia ciężarów i świadczeń publicznych, w tym podatków, określonych w ustawie. Oczywiście mogliby Państwo zapytać o jaką ustawę tutaj chodzi. Wyjaśniam, iż ustawodawca nie miał w tym miejscu na myśli jednej konkretnej ustawy, tylko generalne założenie, ze podatki to sprawa tak istotna, że obowiązek ich zapłaty musi wynikać z ustawy, a nie z jakiegoś aktu niższego rzędu np. rozporządzenia. Inaczej mówiąc, jeśli państwo życzy sobie, żebyśmy płacili podatki, to musi nałożyć ten obowiązek w drodze ustawy. Przykładami mogą być ustawa o podatku dochodowym od osób fizycznych albo ustawa o podatku od spadków i darowizn. Są to tak zwane ustawy podatkowe. Każda taka ustawa określa między innymi podmiot podatku (czyli kto ma go płacić), przedmiot podatku (od czego ten podatek płacimy), stawki podatkowe i inne istotne kwestie dotyczące konkretnego podatku. Oczywiście to nie wszystko, ponieważ oprócz tych szczególnych ustaw mamy jeszcze ordynację podatkową. Ustawę tę możemy określić jako część ogólną prawa podatkowego. Można w niej znaleźć np. definicję podatku, normuje ona postępowanie podatkowe, kontrolę podatkową i wiele innych istotnych rzeczy. Jeszcze dodam na marginesie, ze dla mocy prawnej ustawy nie ma znaczenia, czy nazywa się ona ustawą, ordynacją, czy np kodeksem. Obecnie obowiązująca Ordynacja Podatkowa z 1997 r. jest drugą polską ustawą noszącą tę nazwę. Pierwsza pochodziła z 1934 r. i była podobno bardzo dobrze napisaną ustawą. (istotne, bo ta obecna jest już znacznie mniej doskonała pod względem legislacyjnym)

Powoli robi się coraz trudniej, więc dodam tylko na koniec, ze prawo podatkowe, to nie tylko te ustawy, ale również postanowienia ratyfikowanych przez Polskę umów o unikaniu podwójnego opodatkowania (bardzo istotne np. dla osób pracujących za granicą) oraz ratyfikowanych przez Polskę innych umów międzynarodowych dotyczących problematyki podatkowej, a także przepisy aktów wykonawczych (czyli rozporządzeń) wydanych na podstawie ustaw podatkowych.

Ciąg dalszy nastąpi, a osobom, które mają problem z rozliczeniami podatkowymi przypominam, że tym również się zajmujemy.

poniedziałek, 4 marca 2013

Z Prawa Agaty, czyli o przemocy w rodzinie

Witam Państwa w poniedziałek po weekendzie, w czasie którego miałam w końcu czas na nadrobienie telewizyjnych zaległości. Jak już wcześniej pisałam zdarza mi się bardzo często oglądać wyświetlany przez TVN serial Prawo Agaty. W niedzielę miałam okazję obejrzeć I odcinek III sezonu, w którym Magdalena Cielecka wcieliła się w postać znanej dziennikarki oskarżonej o znęcanie się nad dzieckiem. Odcinek ten może stanowić ciekawy przyczynek do zagłębienia się w przepisy dotyczące problemu przemocy w rodzinie. Problem to bardzo istotny i właściwie nie ma nieodpowiedniej okazji do zajmowania się nim. 

Aczkolwiek najpierw kilka słów wyjaśnienia. Ten wpis stanowi jedynie kilka luźnych uwag do serialowej rzeczywistości. Wiadomo, że telewizja operuje różnego rodzaju skrótami i niedomówieniami, nie wiemy co było w serialowym akcie oskarżenia, jakie dowody faktycznie zostały przeprowadzone, dlatego te uwagi to jedynie luźne refleksje, które być może jednak pozwolą komuś lepiej zrozumieć ten odcinek.

Jako, że najlepiej zacząć od początku, to zacznę od wskazania o jakie przestępstwo była oskarżona bohaterka. W ciągu całego odcinka mowa jest o znęcaniu się, co świadczy o tym, iż chodziło o przestępstwo z art. 207 Kodeksu Karnego. Zgodnie z § 1 tego przepisu kto znęca się fizycznie lub psychicznie nad osobą najbliższą lub nad inną osobą pozostającą w stałym lub przemijającym stosunku zależności od sprawcy albo nad małoletnim lub osobą nieporadną ze względu na jej stan psychiczny lub fizyczny, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. 
Co istotne § 2 mówi, iż jeżeli czyn określony w § 1 połączony jest ze stosowaniem szczególnego okrucieństwa, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10. 
Natomiast § 3 wskazuje, iż jeżeli następstwem czynu określonego w § 1 lub 2 jest targnięcie się pokrzywdzonego na własne życie, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12.

W naszym serialu chodziło najprawdopodobniej o § 1 tego przepisu, ponieważ nie wspominano o szczególnym okrucieństwie, ani tym bardziej o próbach targnięcia się dziecka na własne życie. Dziewczynka była dla matki oczywiście osobą najbliższą, a także osobą małoletnią. (w którejś z kolejnych notek pozwolę sobie wyjaśnić te pojęcia, gdyż nie jest to takie proste jak się wydaje, np. nie każdy wie, czym różni się osoba małoletnia od nieletniego). Wiemy już co mówi Kodeks Karny, teraz sprawdźmy a co mówił na temat tego przestępstwa Sąd Najwyższy. W jednej z uchwał SN przyjął, iż: "Ustawowe określenie "znęca się" oznacza działanie albo zaniechanie, polegające na umyślnym zadawaniu bólu fizycznego lub dotkliwych cierpień moralnych, powtarzającym się w czasie albo jednorazowym, lecz intensywnym i rozciągniętym w czasie". Natomiast w innym nowszym uzasadnieniu SN uznał, że "znamię czasownikowe "znęca się" oznacza, iż występek ten najczęściej jest realizowany przez wielokrotne zamachy (chociaż w sytuacji wyjątkowej wystarczy jednorazowy zamach)". Chodzi zatem o działania stale powtarzające się, a tylko w bardzo wyjątkowych przypadkach o działanie jednorazowe.

Zasadniczo warto zauważyć, ze w serialu oskarżenie oparte było na bardzo kruchych podstawach; jedynym dowodem na niekorzyść oskarżonej był właściwie dowód z zeznań świadka, który twierdził, że widział w praktyce jedynie jedną sytuację, w której doszło do przemocy. Wskazano, że opinia biegłego psychologa, podobnie jak dowód z badania lekarskiego nie wykazały, by nad małoletnią ktoś się znęcał. Oczywiście można tylko domniemywać, co znajdowało się w serialowym akcie oskarżenia, ale wydaje się, ze oskarżenie oparte było na bardzo słabych podstawach i prawidłowo bohaterka została uniewinniona. Oczywiście nie oznacza to, że świadków zawsze musi być więcej, ani też, ze w ogóle musi być jakikolwiek świadek. Wszystko bowiem zależy od okoliczności konkretnej sprawy.

Na koniec jeszcze kilka spostrzeżeń o przemocy w rodzinie, warto wiedzieć, że zgodnie z Kodeksem Rodzinnym i Opiekuńczym osobom wykonującym władzę rodzicielską oraz sprawującym opiekę lub pieczę nad małoletnim zakazuje się stosowania kar cielesnych. Jest to świeży przepis, nowelizacja weszła bowiem w życie dopiero w 2010 r. Ponadto od 2005 r. obowiązuje w naszym kraju ustawa z dnia 29 lipca 2005 r. o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, którą na pewno zajmę się bardziej szczegółowo w którymś z kolejnych postów.

Opowiem jeszcze o jednej rzeczy, która mnie zdziwiła w odcinku. Mianowice zastanawiałam się dlaczego opiekunka dziecka cały czas siedziała podczas rozprawy obok prokuratora. Takie usadowienie wskazywałoby, że jest ona w procesie stroną, a nie tylko świadkiem. Myślę, ze to błąd twórców odcinka, ponieważ na pewno nie była ona oskarżycielem posiłkowym. Dlaczego? Dlatego, że w sprawach ściganych z oskarżenia publicznego obok oskarżyciela publicznego (w tej sprawie prokuratora) jako oskarżyciel posiłkowy działać może jedynie pokrzywdzony, a np. w przypadku jego śmierci osoby najbliższe. Natomiast twórcy odcinka zdają się sugerować, iż opiekunka w jakiś sposób reprezentowała oskarżenie, co wydaje się nie mieć żadnego oparcia w przepisach.

piątek, 1 marca 2013

O wydziedziczeniu, czyli kochanka bierze więcej

We wczorajszym poście opisywałam sytuację Klienta, który przy pomocy testamentu chciał cały swój spadek zostawić kochance. Klient zapoznał się już jednak z przepisami dotyczącymi zachowku i uznał, że nie chce, żeby żona po jego śmierci dostała swój zachowek. Klient pyta zatem co zrobić, żeby żona takiego zachowku nie otrzymała. 

Zaczynając od początku wyjaśnię, iż pozbawienie prawa do zachowku, to mówiąc inaczej wydziedziczenie. Wydziedziczenie może odbyć się jedynie w testamencie, gdzie spadkodawca (czyli np. nasz Klient) musi wskazać kogo chce wydziedziczyć i podać przyczynę wydziedziczenia. Przyczyna nie może być dowolna, gdyż kodeks cywilny wymienia tutaj tylko 3 możliwości, mianowicie spadkobierca (czyli np. żona naszego Klienta) może zostać pozbawiony prawa do zachowku, gdy:
1) wbrew woli spadkodawcy postępuje uporczywie w sposób sprzeczny z zasadami współżycia społecznego;
2)  dopuścił się względem spadkodawcy albo jednej z najbliższych mu osób umyślnego przestępstwa przeciwko życiu, zdrowiu lub wolności albo rażącej obrazy czci;
3)  uporczywie nie dopełnia względem spadkodawcy obowiązków rodzinnych.

Jak widać przyczyny te nie są w kodeksie cywilnym szczególnie jasno określone. Nasunąć może się pytanie czym jest np. postępowanie wbrew zasadom współżycia społecznego. Odpowiedź znajdziemy w poglądach doktryny, której przedstawiciele wymieniają przykładowo takie zachowania jak alkoholizm, narkomania, czy przestępczy tryb życia. Ponadto można się również zastanowić kiedy spadkobierca uporczywie nie dopełnia obowiązków rodzinnych. W komentarzach znaleźć można różne przykłady takich zachowań, takie jak nieudzielanie pomocy w chorobie, wszczynanie ciągłych awantur prowadzące do zerwania więzi rodzinnych i wiele innych. Jak wiadomo każdy przypadek jest inny, zatem Klient musi rozważyć, czy w jego sytuacji zachowanie żony można dopasować do któregoś ze wskazanych wyżej warunków. Jeśli tak, to powinien wyraźnie zaznaczyć to w testamencie. 

Czy w takiej sytuacji żona na pewno nie będzie miała prawa o zachowku? Niekoniecznie, będzie ona mogla dochodzić od kochanki zachowku powołując się np. na fakt, że przyczyna wydziedziczenia wskazana w testamencie była nieprawdziwa i nigdy nie istniała, a ostateczne rozstrzygnięcie i tak należeć będzie do Sądu.