Chciałabym poinformować, że blog ten przestanie być przez mnie uaktualniany, ponieważ zakończyłam współpracę z kancelarią OMEGA. Wszystkich zainteresowanych zapraszam do czytania nowego bloga http://uczynprawobardziejznosnym.blogspot.com/
Jak zawsze coś się kończy, coś się zaczyna.
niedziela, 15 września 2013
poniedziałek, 1 lipca 2013
O rzeczach zagubionych i o tym, czy można znaleźć testament
Czytam sobie ostatnio Kodeks Cywilny
(czasem naprawdę warto czytać kodeksy, żeby nie zapomnieć niektórych
przepisów) i dziś dotarłam do przepisów o znalezieniu rzeczy. Dlatego
też teraz kilka słów o tym jak wygląda sytuacja prawna znalazcy.
Zasadniczo jeśli znajdziemy jakąś rzecz, o której sądzimy, iż została
przez kogoś zgubiona, to powinniśmy niezwłocznie zawiadomić o tym
właściciela rzeczy. Zazwyczaj jednak trudno to ustalić i wtedy też
powinniśmy oddać rzecz odpowiedniemu organowi państwowemu. Tym organem
jest starosta, jednak w przypadku miast na prawach powiatu (takim
miastem jest np. Sosnowiec) kompetencje starosty przejmuje prezydent
miasta. Dlatego też jeśli znajdziemy coś na terenie Sosnowca, to
powinniśmy udać się do Urzędu Miejskiego, gdzie działa Biuro Rzeczy Znalezionych.
Dzięki tej stronie dowiemy się jakie rzeczy zostały ostatnio znalezione
w naszym mieście. Być może któraś z nich należy do Państwa?
Oczywiście
w tym miejscu wielu osobom może przyjść do głowy pytanie dotyczące
tego, co znalazca będzie z tego miał. Odpowiedź również znajdziemy w
Kodeksie Cywilnym. Zgodnie z art. 186 Znalazca, który uczynił zadość
swoim obowiązkom, może żądać
znaleźnego w wysokości jednej dziesiątej wartości rzeczy, jeżeli zgłosił
swe roszczenie najpóźniej w chwili wydania rzeczy osobie uprawnionej do
odbioru. Dlatego też jeśli znajdziemy np. portfel, w którym znajduje
się 1000 zł i zwrócimy go właścicielowi, to mamy prawo żądać wydania nam
kwoty 100 zł. Jest to tak zwane znaleźne.
Na
koniec jak zwykle przedstawię jeszcze ciekawe orzeczenie Sądu
Najwyższego, które dotyczy tego zagadnienia. Mianowicie sprawa
dotyczyła tego, iż pewna pani znalazła testament i jako znaleźnego
zażądała od spadkobiercy 1/10 wartości spadku.
Okoliczności
znalezienia testamentu były takie, że spadkodawca pan Józef B. zmarł w
Londynie, gdzie pozostawił po sobie mieszkanie. Spadkobiercą Józefa B.
miał być jego brat Wacław B., który posiadał stosowny testament, zgodnie
z którym Józef B. zapisał mu cały spadek. Wacław B. wynajął więc
adwokata, czyli panią Marę W-W po to, aby udała się do Londynu i
uporządkowała mieszkanie po zmarłym. Pani Maria podczas porządkowania
mieszkania znalazła nowszy testament zostawiony tam przez spadkobiercę,
który powoływał w nim do spadku już nie Wacława B., tylko swojego
bratanka Antoniego B. Generalnie zasada jest taka, że jeśli spadkobierca
sporządził kilka testamentów, to liczy się testament najnowszy, dlatego
spadkobiercą po Józefie B. ostatecznie został Antoni B. Co w tej
sytuacji zrobiła pani adwokat? Oczywiście zawiadomiła Antoniego B. o
testamencie, następnie została jego pełnomocnikiem, a na końcu pozwała
go do wypłatę znaleźnego, czyli 1/10 wartości majątku spadkowego. Ta
1/10 to była kwota niebylejaka, bo aż 107 916,89 zł. Sprawa przeszła
przez dwie instancje, a w końcu trafiła do Sądu Najwyższego. Ostatecznie
pani adwokat sprawę przegrała. Sąd Najwyższy wypowiedział się jasno na
temat tego, że testament nie może być uznany za rzecz znalezioną,
ponieważ testament w ogóle nie jest rzeczą. Dodatkowo SN stwierdził, iż
nie doszło przecież do zgubienia testamentu, ponieważ cały czas
znajdował się on w mieszkaniu spadkodawcy. Na koniec SN zwrócił jeszcze
uwagę na treść art. 646 Kodeksu Postępowania Cywilnego, zgodnie z którym
Osoba, u której znajduje się testament, jest obowiązana złożyć go w
sądzie spadku, gdy dowie się o śmierci spadkodawcy, chyba że złożyła go u
notariusza. Sąd Najwyższy przypomniał, że ten przepis zawiera normę
adresowaną do wszystkich
obywateli i innych podmiotów, które znajdą się w posiadaniu testamentu,
co oznacza, że każda osoba, u której taki testament się znajdzie ma
obowiązek
złożenia go sądowi spadku. Nie ma wówczas mowy o żadnym znaleźnym.
wtorek, 14 maja 2013
Sąd też się myli, czyli o prostowaniu omyłek
Miałam ostatnio w kancelarii kilku
klientów, którzy pokazywali mi postanowienia, w których Sądy umieszczały
rzeczy ...dziwne. Zdarza się czasem, że sekretarz w pośpiechu
przygotowuje sentencję albo zwyczajnie sędzia czegoś nie dopatrzy i mamy
wyrok (lub postanowienie) z błędem. Jakim błędem? Np. gdybym wniosła do Sądu pozew w swoim
imieniu i podczas całej sprawy występowała jako Sylwia Chrzan (bo tak w
sumie się nazywam), a w końcowym rozstrzygnięciu Sąd stwierdziłby, że
zasądza od pozwanego na rzecz powoda Sylwii Chżan. Czyli wszyscy wiedzą, że ja to ja, nie ma żadnych wątpliwości i jest to tak zwana oczywista
omyłka pisarska. Wiadomo, że nikt nie chce mieć wyroku z błędem we
własnym nazwisku. Oczywiście ta kwestia dotyczy nie tylko błędów
pisarskich, ale też na przykład rachunkowych i wszelkich innych
niedokładności, które są oczywiste. Co zrobić w takiej sytuacji?
Zasadniczo zazwyczaj nie jest szczególnie trudno to poprawić. Należy
wystąpić do Sądu z pismem, w którym wskażemy omyłkę oraz sposób jej
poprawienia. Jeśli Sąd uzna, że faktycznie taka omyłka zaszła, to wyda
postanowienie o sprostowaniu, a także uczyni wzmiankę na oryginale
wyroku. Sąd w takiej sytuacji nie wydaje bowiem żadnego nowego wyroku w
sprawie, nie zmienia też orzeczenia, tylko prostuje omyłkę, którą każdy
by dostrzegł. Nie ma żadnego terminu do złożenia takiego wniosku,
ponieważ orzeczenie może być sprostowane w każdym czasie.
Często
jednak omyłki nie są takie do końca oczywiste. Przykładowo czytając
orzecznictwo dotyczące tych przepisów natrafiłam na ciekawy wyrok Sądu
Najwyższego, gdzie całe postępowanie to było pomieszanie z poplątaniem,
jeśli chodzi o oznaczenie strony. Mianowicie powódka była nauczycielką. Pracowała w szkole podstawowej, która potem została zlikwidowana.
Powódka miała w stosunku do tej szkoły roszczenia pieniężne, ale
ponieważ szkoła nie istniała, to jako pozwanego w pozwie wskazała wójta
gminy R. (skrót nazwy gminy w której znajdowała się szkoła - w programie
LEX nie podaje się całych nazw miejscowości w takich sytuacjach).
Podczas procesu sędzia różnie nazywał stronę. W niektórych zarządzeniach
i protokołach z rozpraw stroną był "wójt gminy R.", kiedy indziej
"Gmina R.", a czasem "Urząd gminy R.". Strony również nie do końca się
orientowały, ponieważ np. na rozprawie pełnomocnik powódki oświadczył,
że stroną jest "Urząd gminy R.", a na kolejnej rozprawie ten sam
pełnomocnik stwierdził, ze stroną jest "Gmina R." Sąd I instancji wydał
wyrok, w którym oddalił powództwo nauczycielki, a stroną w wyroku była
Gmina R. Na skutek apelacji nauczycielki sprawą zajął się Sąd Okręgowy,
który wyrok uchylił i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania Sądowi I
instancji. Sąd I instancji nie wiadomo dlaczego wydał nowy wyrok w
którym jako strona pozwana tym razem wskazany został...Urząd gminy R. Wówczas apelację od tego wyroku
wniosła gmina R., a Sąd Okręgowy ją odrzucił, ponieważ stwierdził, że
skoro w wyroku stroną był urząd, to gmina jest innym podmiotem i nie
może występować z apelacją. (apelację może bowiem złożyć tylko strona).
Gmina chciała sprostowania wyroku, ponieważ uważała, że od początku to
ona była stroną i tylko omyłkowo do wyroku wpisano urząd gminy. Sprawa
trafiła w końcu do Sądu Najwyższego, który uznał, że oczywiście stroną
od początku była gmina, bo to gmina przejęła zobowiązania zlikwidowanej
szkoły, która była pracodawcą nauczycielki. Oczywistym było, że urząd
może występować jako pracodawca tylko w sprawach osób zatrudnionych w
tym urzędzie i po prostu nie mógł być stroną w tej sprawie. Sąd
Najwyższy uznał, że tylko na skutek niestaranności Sądu I instancji w
zaskarżonym
wyroku błędnie oznaczono stronę pozwaną, a więc taka oczywista omyłka
powinna być sprostowana.
czwartek, 18 kwietnia 2013
Kilka słów o mobbingu
W dzisiejszym poście postanowiłam
napisać kilka słów o mobbingu. Problem ten jest o tyle istotny, że wiele
osób czuje się mobbingowanych, jednak nie zawsze udaje im się tego
dowieść przed przed Sądem.
W
pierwszej kolejności wyjaśnić trzeba czym w ogóle mobbing jest. W tym
celu konieczne jest sięgnięcie do Kodeksu Pracy, zgodnie z którym
mobbing oznacza działania lub zachowania dotyczące pracownika lub skierowane
przeciwko pracownikowi, polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu
lub zastraszaniu pracownika, wywołujące u niego zaniżoną ocenę
przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie lub
ośmieszenie pracownika, izolowanie go lub wyeliminowanie z zespołu
współpracowników.
Co
wynika z tej definicji? Na początek pierwsza i najbardziej oczywista
uwaga - mobbing to działania, które dotyczą pracownika. Dlaczego to
podkreślam? Między innymi dlatego, że miałam raz klientkę, która
twierdziła, ze jest mobbingowana przez bank, w którym miała kredyt.
Wiele osób kojarzy bowiem mobbing z różnego rodzaju złym traktowaniem, a trzeba
zdawać sobie sprawę z tego, że występuje on tylko w stosunku pracy.
Ponadto,
co istotne działanie takie musi być uporczywe i długotrwałe. Chodzi o
to, że za mobbing nie można uznać jakiegoś jednorazowego wydarzenia.
Działania skierowane przeciwko pracownikowi muszą trwać dłużej. Kodeks
Pracy nie definiuje oczywiście długotrwałości działania, dlatego każdy
przypadek trzeba rozpatrywać indywidualnie.
W
dalszej kolejności w przepisie mowa jest o tym, że mobbing polega na
nękaniu lub zastraszaniu. Mobbing powoduje poczucie obniżenia
przydatności zawodowej, pracownik czuje się poniżony lub ośmieszony.
Mobbing często ma na celu izolowanie lub wyeliminowanie pracownika z
zespołu. Oczywiście te fakty muszą zostać przez pracownika udowodnione.
Zazwyczaj właśnie w kwestiach dowodowych tkwi największy problem. Dzieje
się tak dlatego, że osoby aktualnie pracujące w zakładzie pracy w którym dochodziło do mobbingu bardzo
niechętnie zostają świadkami, a w obawie przed utratą pracy składają
czasem fałszywe zeznania.
Dlatego
też przed wystąpieniem na drogę sądową warto uzyskać poradę na temat
tego, czy konkretna sytuacja w ogóle może być uznana za mobbing.
Konieczne jest również zebranie dowodów. Warto zapytać pracowników, czy
będą chcieli zeznawać na naszą korzyść. Świadków znaleźć można również wśród byłych pracowników. Takie osoby są zazwyczaj bardziej chętne do
składania zeznań. Oczywiście powoływać się można również na inne dowody,
np korespondencję mailową bądź nagrania. Od Sądu będzie zależało, czy
te dowody dopuści. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę z faktu, ze takie sprawy
są bardzo trudne do wygrania.
Ostatnie i najważniejsze pytanie, czyli co można zyskać? Jeśli mobbing wywoła u nas rozstrój zdrowia, to
uzyskać możemy zadośćuczynienie. Jeśli rozwiążemy umowę o pracę, a
przyczyną tego rozwiązania będzie mobbing, to możemy również domagać się
odszkodowania. Oprócz tego Sąd Najwyższy stwierdził również, że także
osoby, które nie rozwiązały umowy o pracę z powodu mobbingu mogą domagać
się odszkodowania na podstawie przepisów Kodeksu Cywilnego.
środa, 17 kwietnia 2013
Jak sprawdzić, czy przyszły pracodawca nam zapłaci - Praktyczny Poradnik
Jednymi z najczęstszych spraw, z którymi zgłaszają się po porady prawne pracownicy są trudności z uzyskaniem od pracodawcy wynagrodzenia za pracę bądź innych świadczeń. Problemy te dotyczą oczywiście nie tylko pracowników, ale także zleceniobiorców, a także wykonawców dzieła. Zazwyczaj ludzie przychodzą po pomoc dopiero wtedy, gdy pracodawca im faktycznie nie zapłacił, istnieją jednak pewne sposoby, by już przed nawiązaniem współpracy sprawdzić, czy w przyszłości mogą wystąpić trudności z uzyskaniem pieniędzy. Wytłumaczę na przykładzie jak to zrobić.
Jeden z moich znajomych zamierzał nawiązać współpracę z pewną spółką. Jednak przeczytał w internecie negatywne opinie na jej temat, które dotyczyły między innymi tego, że firma ta nie wypłaca pieniędzy swoim pracownikom. Uznałam, że warto sprawdzić ją w Krajowym Rejestrze Sądowym. Oczywiście w tym rejestrze nie znajdziemy informacji na temat osób fizycznych, które prowadzą jednoosobową działalność gospodarczą, a jedynie informacje na temat spółek. W jednym z moich poprzednich postów tłumaczyłam już jak to zrobić, ale na wszelki wypadek przypomnę:
1. Wchodzimy na stronę https://ems.ms.gov.pl/krs/wyszukiwaniepodmiotu?t:lb=t
2. U góry zaznaczamy pozycję "przedsiębiorcy"
3. Wpisujemy do tabeli dane, które mamy na temat tej firmy. Wystarczy wpisać np. nr KRS albo NIP
4. Przepisujemy kod z obrazka
5. Klikamy "szukaj"
6. Gdy ukaże nam się wynik wyszukiwania klikamy "wyświetl"
7. Gdy wyświetlą się dane podmiotu schodzimy na dół strony i klikamy "pobierz wydruk"
Po przejściu powyższych kroków zobaczymy dane dotyczące podmiotu, który chcemy sprawdzić. Najbardziej interesuje nas dział IV. Dlaczego?
Ponieważ znajdziemy tam pozycje takie, jak:
Rubryka 1 - Zaległości
Rubryka 2 - Wierzytelności
Rubryka 3 - Informacje o zabezpieczeniu majątku dłużnika w postępowaniu w przedmiocie ogłoszenia upadłości, o oddaleniu wniosku o ogłoszenie upadłości z uwagi na fakt, że majątek niewypłacalnego dłużnika nie wystarcza na zaspokojenie kosztów postępowania
Rubryka 4 - Umorzenie prowadzonej przeciwko podmiotowi egzekucji z uwagi na fakt, że z egzekucji nie uzyska się sumy wyższej od kosztów egzekucyjnych
Po przejrzeniu tego działu okazało się, iż spółka, z którą zamierzał nawiązać współpracę mój znajomy ma aż 3 wpisy w Rubryce 4. Oznacza to, że wobec spółki były prowadzone aż 3 postępowania komornicze, które zostały umorzone, ponieważ okazało się, że z egzekucji nie uzyska się sumy wyższej od kosztów egzekucyjnych. Co to dokładnie oznacza dla potencjalnego pracownika? Oczywiście to, że firma nie posiada żadnych aktywów i nawet komornik nic w niej nie znalazł wartościowego. I to aż 3 razy.
Oczywistym jest, ze nawiązywanie współpracy z taką spółką jest bardzo ryzykowne, dlatego też odradzałam to mojemu znajomemu.
środa, 3 kwietnia 2013
Elektroniczne postępowanie upominawcze, czyli o e-Sądzie z Lublina
Dzisiejszy post dotyczyć będzie
prawdopodobnie najbardziej kontrowersyjnego Sądu w Polsce, czyli tak
zwanego e-Sądu. W moich wcześniejszych postach pisałam sporo o nakazach zapłaty. Nakazy zapłaty wydawać może każdy Sąd w Polsce, ale tylko jeden
Sąd wydaje nakazy zapłaty jedynie w formie elektronicznej. Tym Sądem
jest Sąd Rejonowy Lublin-Zachód w Lublinie. Ale może zacznę od początku:
Zasadniczo
wszelkie pozwy wnosimy do Sądu w formie papierowej, czyli pisemnej
(ewentualnie w pewnych wypadkach ustnej). Ustawodawca przewidział jednak
pewne rozwiązanie prawne, które teoretycznie miało na celu
przyspieszenie oraz uproszczenie postępowania. Tym rozwiązaniem było
elektroniczne postępowanie upominawcze (w skrócie EPU), które zaczęło
funkcjonować w Polsce od 2010 r. Postępowanie to realizowane jest jedynie przez jeden Sąd. Mogą Państwo zapytać, czemu w tym celu wybrano akurat Sąd w Lublinie, jednak nie ma na to pytanie merytorycznej odpowiedzi. Po prostu tak zostało to ustalone.
EPU
wyróżnia się tym, ze powód składa swój pozew tylko w formie
elektronicznej. Do pozwu nie dołącza się dowodów, należy tylko je
dokładnie wymienić. Oczywiście gdy piszę o formie elektronicznej, to nie
mam na myśli tego, że taki pozew wysyła się do Sądu mailem, tylko to, że
należy go wprowadzić do specjalnego systemu teleinformatycznego. Więcej informacji znajdziemy na stronie lublińskiego Sądu.
Następnie Sąd (albo referendarz sądowy) bada, czy roszczenie jest
zasadne i jeśli uzna, że tak, to wydaje nakaz zapłaty, który zostaje
wysłany do pozwanego. Od razu napiszę jednak, że e-Sąd praktycznie w
każdej sytuacji wydaje nakaz. Podobnie jak w postępowaniu upominawczym
oraz nakazowym pozwany ma dwa tygodnie na wniesienie sprzeciwu. Wówczas
nakaz zapłaty straci moc i sprawa zostanie skierowana do Sądu miejsca
zamieszkania pozwanego.
Wiele
można poczytać w internecie na temat zalet tego postępowania. Wskazuje
się między innymi, że EPU jest dużo tańsze i szybsze od tradycyjnych
postępowań. Tak jest w istocie, jednak wiele osób uważa, że nie chroni
ono wystarczająco interesów pozwanego. Dlatego też planowana jest
obecnie reforma tego postępowania, o której na pewno jeszcze napiszę.
Zasadniczo
są tak naprawdę dwa główne problemy, które w rzeczywistości dotyczą nie
tylko e-Sądu, ale i pozostałych postępowań, gdzie wydaje się nakazy
zapłaty, jednak to w e-Sądzie są one najbardziej jaskrawo widoczne.
Pierwszym problemem jest doręczenie nakazu. Zdarza się niestety, że
powodowie podają w pozwie nieaktualny adres pozwanego (np. adres z umowy
zawartej przed wielu laty). Niestety mimo to często takie nakazy uznaje
się za doręczone. Kolejnym bardzo istotnym problemem jest niska
świadomość prawna pozwanych, którzy nawet jeśli dostaną nakaz zapłaty do
rąk własnych, to nie potrafią odwołać się od niego albo totalnie go
ignorują. Kolejnym problemem wydaje się być to, że powodowie często
dochodzą przed e-Sądem roszczeń od dawna przedawnionych. Tak jest w
istocie, jednak faktem jest, że powód ma prawo dochodzić przedawnionego
roszczenia. Dlatego tak istotna jest reakcja pozwanego. O problemach związanych z doręczeniami i przedawnionymi
roszczeniami będę jeszcze pisać, bo są to bardzo istotne kwestie. W tym
poście chciałabym jedynie zasugerować, że jeśli otrzymamy przesyłkę z
Sądu Rejonowego Lublin-Zachód w Lublinie, to nie ignorujmy jej, tylko
skorzystajmy z fachowej porady, zanim nie będzie za późno.
wtorek, 26 marca 2013
Wezwanie do zapłaty - poradnik wierzyciela
W moich ostatnich postach pisałam o
sytuacji dłużnika, czyli osoby, która otrzymuje nakaz zapłaty. Jednakże
wiem, że czytelnicy są nie tylko dłużnikami, często są również
wierzycielami. Wielu osobom wierzyciel kojarzy się z bankiem albo firmą
windykacyjną, ale tak naprawdę osoby fizyczne również mają czasem swoich
własnych dłużników. Kiedy można stać się wierzycielem? Np. wtedy gdy
nie zapłaci nam nasz pracodawca albo zleceniodawca. Niestety są to
obecnie często występujące sytuacje. Zdarza się oczywiście, że
taki pracodawca bądź zleceniodawca nie ma z czego zapłacić, ponieważ i
jemu ktoś jest winien pieniądze, jednak często nie
płaci dlatego, że czuje się bezkarny. Zdarza się, że taki dłużnik uważa, że
skoro kwota jest niska, to wierzycielowi nie będzie się chciało
występować na drogę sądową. Okazuje się jednak, że czasem można łatwo odzyskać swoje pieniądze bez udziału Sądu. Dziś napiszę w jaki sposób to zrobić.
Był
u mnie jakiś czas temu Klient, który już ponad rok temu wykonał dzieło
dla pewnego zamawiającego. Wynagrodzenie nie było wysokie, bo chodziło w
sumie o kilkaset złotych, jednak to, że kwota jest niska nie oznacza
przecież, że zamawiający może jej bezkarnie nie zapłacić. Klient nie
wiedział jak odzyskać pieniądze, więc zwrócił się do nas. Wytłumaczyłam
mu, że oczywiście będzie można wystąpić na drogę sądowa, jednak w
pierwszej kolejności powinniśmy sprawdzić, czy dłużnik zapłaci nam
dobrowolnie. Jak to najlepiej sprawdzić? Poprzez wysłanie wezwania do zapłaty.
Wezwaniem
do zapłaty określamy pismo, w którym wierzyciel oświadcza dłużnikowi,
ze żąda od niego zapłaty jakiejś kwoty wynikającej np. z umowy o dzieło
albo umowy zlecenia bądź z jakiegoś jeszcze innego tytułu w terminie np.
7 albo 14 dni. W takim piśmie powinniśmy również zażądać odsetek za
zwłokę oraz napisać w jaki sposób dłużnik ma nam zapłacić (np przekazem
pocztowym albo poprzez przelew bankowy). W wezwaniu do zapłaty stwierdzamy, że jeśli dłużnik nam nie zapłaci, to zmuszeni będziemy
wystąpić na drogę sądową. Takie pismo należy oczywiście wysłać za
potwierdzeniem nadania, a najlepiej też odbioru, ponieważ to przyda nam
się w razie ewentualnej sprawy sądowej. Możemy je również doręczyć
osobiście w siedzibie dłużnika, jednak w takim przypadku powinniśmy
otrzymać od niego potwierdzenie wpłynięcia pisma.
Klienci
często pytają mnie czy powinni wysłać takie pismo samodzielnie, czy
lepiej, żeby zrobiła to kancelaria prawna. Nie ma tutaj reguły. Jeśli
wyślemy pismo samodzielnie, to jak najbardziej będzie ono ważne, jednak
wydaje się, że dłużnicy często bardziej poważnie traktują pisma wysłane
przez kancelarie. W przypadku mojego Klienta już kilka dni po wysłaniu
wezwania otrzymałam telefon od jego dłużnika który poinformował mnie, ze
już wysyła do Klienta przekaz z wynagrodzeniem, a kolejnym przekazem
wyśle również odsetki. Tak też się stało i Klient bez udziału Sądu
odzyskał swoje pieniądze. Wielu z nas ma takich dłużników. Chcąc odzyskać pieniądze musimy
pamiętać, by działać szybko ze względu na upływające terminy
przedawnienia. (o których jeszcze będę pisać w kolejnych postach)
Subskrybuj:
Posty (Atom)