niedziela, 15 września 2013

Koniec postów

Chciałabym poinformować, że blog ten przestanie być przez mnie uaktualniany, ponieważ zakończyłam współpracę z kancelarią OMEGA. Wszystkich zainteresowanych zapraszam do czytania nowego bloga http://uczynprawobardziejznosnym.blogspot.com/
Jak zawsze coś się kończy, coś się zaczyna.

poniedziałek, 1 lipca 2013

O rzeczach zagubionych i o tym, czy można znaleźć testament

Czytam sobie ostatnio Kodeks Cywilny (czasem naprawdę warto czytać kodeksy, żeby nie zapomnieć niektórych przepisów) i dziś dotarłam do przepisów o znalezieniu rzeczy. Dlatego też teraz kilka słów o tym jak wygląda sytuacja prawna znalazcy. Zasadniczo jeśli znajdziemy jakąś rzecz, o której sądzimy, iż została przez kogoś zgubiona, to powinniśmy niezwłocznie zawiadomić o tym właściciela rzeczy. Zazwyczaj jednak trudno to ustalić i wtedy też powinniśmy oddać rzecz odpowiedniemu organowi państwowemu. Tym organem jest starosta, jednak w przypadku miast na prawach powiatu (takim miastem jest np. Sosnowiec) kompetencje starosty przejmuje prezydent miasta. Dlatego też jeśli znajdziemy coś na terenie Sosnowca, to powinniśmy udać się do Urzędu Miejskiego, gdzie działa Biuro Rzeczy Znalezionych. Dzięki tej stronie dowiemy się jakie rzeczy zostały ostatnio znalezione w naszym mieście. Być może któraś z nich należy do Państwa?

Oczywiście w tym miejscu wielu osobom może przyjść do głowy pytanie dotyczące tego, co znalazca będzie z tego miał. Odpowiedź również znajdziemy w Kodeksie Cywilnym.  Zgodnie z art. 186 Znalazca, który uczynił zadość swoim obowiązkom, może żądać znaleźnego w wysokości jednej dziesiątej wartości rzeczy, jeżeli zgłosił swe roszczenie najpóźniej w chwili wydania rzeczy osobie uprawnionej do odbioru. Dlatego też jeśli znajdziemy np. portfel, w którym znajduje się 1000 zł i zwrócimy go właścicielowi, to mamy prawo żądać wydania nam kwoty 100 zł. Jest to tak zwane znaleźne.

Na koniec jak zwykle przedstawię jeszcze ciekawe orzeczenie Sądu Najwyższego, które dotyczy tego zagadnienia.  Mianowicie sprawa dotyczyła tego, iż pewna pani znalazła testament i jako znaleźnego zażądała od spadkobiercy 1/10 wartości spadku. 

Okoliczności znalezienia testamentu były takie, że spadkodawca pan Józef B. zmarł w Londynie, gdzie pozostawił po sobie mieszkanie. Spadkobiercą Józefa B. miał być jego brat Wacław B., który posiadał stosowny testament, zgodnie z którym Józef B. zapisał mu cały spadek. Wacław B. wynajął więc adwokata, czyli panią Marę W-W po to, aby udała się do Londynu i uporządkowała mieszkanie po zmarłym. Pani Maria podczas porządkowania mieszkania znalazła nowszy testament zostawiony tam przez spadkobiercę, który powoływał w nim do spadku już nie Wacława B., tylko swojego bratanka Antoniego B. Generalnie zasada jest taka, że jeśli spadkobierca sporządził kilka testamentów, to liczy się testament najnowszy, dlatego spadkobiercą po Józefie B. ostatecznie został Antoni B. Co w tej sytuacji zrobiła pani adwokat? Oczywiście zawiadomiła Antoniego B. o testamencie, następnie została jego pełnomocnikiem, a na końcu pozwała go do wypłatę znaleźnego, czyli 1/10 wartości majątku spadkowego. Ta 1/10 to była kwota niebylejaka, bo aż 107 916,89 zł. Sprawa przeszła przez dwie instancje, a w końcu trafiła do Sądu Najwyższego. Ostatecznie pani adwokat sprawę przegrała. Sąd Najwyższy wypowiedział się jasno na temat tego, że testament nie może być uznany za rzecz znalezioną, ponieważ testament w ogóle nie jest rzeczą. Dodatkowo SN stwierdził, iż nie doszło przecież do zgubienia testamentu, ponieważ cały czas znajdował się on w mieszkaniu spadkodawcy. Na koniec SN zwrócił jeszcze uwagę na treść art.  646 Kodeksu Postępowania Cywilnego, zgodnie z którym Osoba, u której znajduje się testament, jest obowiązana złożyć go w sądzie spadku, gdy dowie się o śmierci spadkodawcy, chyba że złożyła go u notariusza. Sąd Najwyższy przypomniał, że ten przepis zawiera normę adresowaną do wszystkich obywateli i innych podmiotów, które znajdą się w posiadaniu testamentu, co oznacza, że każda osoba, u której taki testament się znajdzie ma  obowiązek złożenia go sądowi spadku. Nie ma wówczas mowy o żadnym znaleźnym.

wtorek, 14 maja 2013

Sąd też się myli, czyli o prostowaniu omyłek

Miałam ostatnio w kancelarii kilku klientów, którzy pokazywali mi postanowienia, w których Sądy umieszczały rzeczy ...dziwne. Zdarza się czasem, że sekretarz w pośpiechu przygotowuje sentencję albo zwyczajnie sędzia czegoś nie dopatrzy i mamy wyrok (lub postanowienie) z błędem. Jakim błędem? Np. gdybym wniosła do Sądu pozew w swoim imieniu i podczas całej sprawy występowała jako Sylwia Chrzan (bo tak w sumie się nazywam), a w końcowym rozstrzygnięciu Sąd stwierdziłby, że zasądza od pozwanego na rzecz powoda Sylwii Chżan. Czyli wszyscy wiedzą, że ja to ja, nie ma żadnych wątpliwości i jest to tak zwana oczywista omyłka pisarska. Wiadomo, że nikt nie chce mieć wyroku z błędem we własnym nazwisku. Oczywiście ta kwestia dotyczy nie tylko błędów pisarskich, ale też na przykład rachunkowych i wszelkich innych niedokładności, które są oczywiste. Co zrobić w takiej sytuacji? Zasadniczo zazwyczaj nie jest szczególnie trudno to poprawić. Należy wystąpić do Sądu z pismem, w którym wskażemy omyłkę oraz sposób jej poprawienia. Jeśli Sąd uzna, że faktycznie taka omyłka zaszła, to wyda postanowienie o sprostowaniu, a także uczyni wzmiankę na oryginale wyroku. Sąd w takiej sytuacji nie wydaje bowiem żadnego nowego wyroku w sprawie, nie zmienia też orzeczenia, tylko prostuje omyłkę, którą każdy by dostrzegł. Nie ma żadnego terminu do złożenia takiego wniosku, ponieważ orzeczenie może być sprostowane w każdym czasie.

Często jednak omyłki nie są takie do końca oczywiste. Przykładowo czytając orzecznictwo dotyczące tych przepisów natrafiłam na ciekawy wyrok Sądu Najwyższego, gdzie całe postępowanie to było pomieszanie z poplątaniem, jeśli chodzi o oznaczenie strony. Mianowicie powódka była nauczycielką. Pracowała w szkole podstawowej, która potem została zlikwidowana. Powódka miała w stosunku do tej szkoły roszczenia pieniężne, ale ponieważ szkoła nie istniała, to jako pozwanego w pozwie wskazała wójta gminy R. (skrót nazwy gminy w której znajdowała się szkoła - w programie LEX nie podaje się całych nazw miejscowości w takich sytuacjach). Podczas procesu sędzia różnie nazywał stronę. W niektórych zarządzeniach i protokołach  z rozpraw stroną był "wójt gminy R.", kiedy indziej "Gmina R.", a czasem "Urząd gminy R.". Strony również nie do końca się orientowały, ponieważ np. na rozprawie pełnomocnik powódki oświadczył, że stroną jest "Urząd gminy R.", a na kolejnej rozprawie ten sam pełnomocnik stwierdził, ze stroną jest "Gmina R." Sąd I instancji wydał wyrok, w którym oddalił powództwo nauczycielki, a stroną w wyroku była Gmina R. Na skutek apelacji nauczycielki sprawą zajął się Sąd Okręgowy, który wyrok uchylił i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania Sądowi I instancji. Sąd I instancji nie wiadomo dlaczego wydał nowy wyrok w którym jako strona pozwana tym razem wskazany został...Urząd gminy R. Wówczas apelację od tego wyroku wniosła gmina R., a Sąd Okręgowy ją odrzucił, ponieważ stwierdził, że skoro w wyroku stroną był urząd, to gmina jest innym podmiotem i nie może występować z apelacją. (apelację może bowiem złożyć tylko strona). Gmina chciała sprostowania wyroku, ponieważ uważała, że od początku to ona była stroną i tylko omyłkowo do wyroku wpisano urząd gminy. Sprawa trafiła w końcu do Sądu Najwyższego, który uznał, że oczywiście stroną od początku była gmina, bo to gmina przejęła zobowiązania zlikwidowanej szkoły, która była pracodawcą nauczycielki. Oczywistym było, że urząd może występować jako pracodawca tylko w sprawach osób zatrudnionych w tym urzędzie i po prostu nie mógł być stroną w tej sprawie. Sąd Najwyższy uznał, że tylko na skutek niestaranności Sądu I instancji w zaskarżonym wyroku błędnie oznaczono stronę pozwaną, a więc taka oczywista omyłka powinna być sprostowana.

Jak widać omyłki to czasem tylko z pozoru proste sprawy.

czwartek, 18 kwietnia 2013

Kilka słów o mobbingu

W dzisiejszym poście postanowiłam napisać kilka słów o mobbingu. Problem ten jest o tyle istotny, że wiele osób czuje się mobbingowanych, jednak nie zawsze udaje im się tego dowieść przed przed Sądem.

W pierwszej kolejności wyjaśnić trzeba czym w ogóle mobbing jest. W tym celu konieczne jest sięgnięcie do Kodeksu Pracy, zgodnie z którym mobbing oznacza działania lub zachowania dotyczące pracownika lub skierowane przeciwko pracownikowi, polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub zastraszaniu pracownika, wywołujące u niego zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie lub ośmieszenie pracownika, izolowanie go lub wyeliminowanie z zespołu współpracowników.

Co wynika z tej definicji? Na początek pierwsza i najbardziej oczywista uwaga - mobbing to działania, które dotyczą pracownika. Dlaczego to podkreślam? Między innymi dlatego, że miałam raz klientkę, która twierdziła, ze jest mobbingowana przez bank, w którym miała kredyt. Wiele osób kojarzy bowiem mobbing z różnego rodzaju złym traktowaniem, a trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że występuje on tylko w stosunku pracy. 

Ponadto, co istotne działanie takie musi być uporczywe i długotrwałe. Chodzi o to, że za mobbing nie można uznać jakiegoś jednorazowego wydarzenia. Działania skierowane przeciwko pracownikowi muszą trwać dłużej. Kodeks Pracy nie definiuje oczywiście długotrwałości działania, dlatego każdy przypadek trzeba rozpatrywać indywidualnie.

W dalszej kolejności w przepisie mowa jest o tym, że mobbing polega na nękaniu lub zastraszaniu. Mobbing powoduje poczucie obniżenia przydatności zawodowej, pracownik czuje się poniżony lub ośmieszony. Mobbing często ma na celu izolowanie lub wyeliminowanie pracownika z zespołu. Oczywiście te fakty muszą zostać przez pracownika udowodnione. Zazwyczaj właśnie w kwestiach dowodowych tkwi największy problem. Dzieje się tak dlatego, że osoby aktualnie pracujące w zakładzie pracy w którym dochodziło do mobbingu bardzo niechętnie zostają świadkami, a w obawie przed utratą pracy składają czasem fałszywe zeznania.

Dlatego też przed wystąpieniem na drogę sądową warto uzyskać poradę na temat tego, czy konkretna sytuacja w ogóle może być uznana za mobbing. Konieczne jest również zebranie dowodów. Warto zapytać pracowników, czy będą chcieli zeznawać na naszą korzyść. Świadków znaleźć można również wśród byłych pracowników. Takie osoby są zazwyczaj bardziej chętne do składania zeznań. Oczywiście powoływać się można również na inne dowody, np korespondencję mailową bądź nagrania. Od Sądu będzie zależało, czy te dowody dopuści. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę z faktu, ze takie sprawy są bardzo trudne do wygrania. 

Ostatnie i najważniejsze pytanie, czyli co można zyskać? Jeśli mobbing wywoła u nas rozstrój zdrowia, to uzyskać możemy zadośćuczynienie. Jeśli rozwiążemy umowę o pracę, a przyczyną tego rozwiązania będzie mobbing, to możemy również domagać się odszkodowania. Oprócz tego Sąd Najwyższy stwierdził również, że także osoby, które nie rozwiązały umowy o pracę z powodu mobbingu mogą domagać się odszkodowania na podstawie przepisów Kodeksu Cywilnego.

środa, 17 kwietnia 2013

Jak sprawdzić, czy przyszły pracodawca nam zapłaci - Praktyczny Poradnik

Jednymi z najczęstszych spraw, z którymi zgłaszają się po porady prawne pracownicy są trudności z uzyskaniem od pracodawcy wynagrodzenia za pracę bądź innych świadczeń. Problemy te dotyczą oczywiście nie tylko pracowników, ale także zleceniobiorców, a także wykonawców dzieła. Zazwyczaj ludzie przychodzą po pomoc dopiero wtedy, gdy pracodawca im faktycznie nie zapłacił, istnieją jednak pewne sposoby, by już przed nawiązaniem współpracy sprawdzić, czy w przyszłości mogą wystąpić trudności z uzyskaniem pieniędzy. Wytłumaczę na przykładzie jak to zrobić.

Jeden z moich znajomych zamierzał nawiązać współpracę z pewną spółką. Jednak przeczytał w internecie negatywne opinie na jej temat, które dotyczyły między innymi tego, że firma ta nie wypłaca pieniędzy swoim pracownikom. Uznałam, że warto sprawdzić ją w Krajowym Rejestrze Sądowym. Oczywiście w tym rejestrze nie znajdziemy informacji na temat osób fizycznych, które prowadzą jednoosobową działalność gospodarczą, a jedynie informacje na temat spółek. W jednym z moich poprzednich postów tłumaczyłam już jak to zrobić, ale na wszelki wypadek przypomnę:
2. U góry zaznaczamy pozycję "przedsiębiorcy"
3. Wpisujemy do tabeli dane, które mamy na temat tej firmy. Wystarczy wpisać np. nr KRS albo NIP
4. Przepisujemy kod z obrazka
5. Klikamy "szukaj"
6. Gdy ukaże nam się wynik wyszukiwania klikamy "wyświetl"
7. Gdy wyświetlą się dane podmiotu schodzimy na dół strony i klikamy "pobierz wydruk"

Po przejściu powyższych kroków zobaczymy dane dotyczące podmiotu, który chcemy sprawdzić. Najbardziej interesuje nas dział IV. Dlaczego?
Ponieważ znajdziemy tam pozycje takie, jak:
Rubryka 1 - Zaległości
Rubryka 2 - Wierzytelności
Rubryka 3 - Informacje o zabezpieczeniu majątku dłużnika w postępowaniu w przedmiocie ogłoszenia upadłości, o oddaleniu wniosku o ogłoszenie upadłości z uwagi na fakt, że majątek niewypłacalnego dłużnika nie wystarcza na zaspokojenie kosztów postępowania
Rubryka 4 - Umorzenie prowadzonej przeciwko podmiotowi egzekucji z uwagi na fakt, że z egzekucji nie uzyska się sumy wyższej od kosztów egzekucyjnych

Po przejrzeniu tego działu okazało się, iż spółka, z którą zamierzał nawiązać współpracę mój znajomy ma aż 3 wpisy w Rubryce 4. Oznacza to, że wobec spółki były prowadzone aż 3 postępowania komornicze, które zostały umorzone, ponieważ okazało się, że z egzekucji nie uzyska się sumy wyższej od kosztów egzekucyjnych. Co to dokładnie oznacza dla potencjalnego pracownika? Oczywiście to, że firma nie posiada żadnych aktywów i nawet komornik nic w niej nie znalazł wartościowego. I to aż 3 razy.

Oczywistym jest, ze nawiązywanie współpracy z taką spółką jest bardzo ryzykowne, dlatego też odradzałam to mojemu znajomemu.

środa, 3 kwietnia 2013

Elektroniczne postępowanie upominawcze, czyli o e-Sądzie z Lublina

Dzisiejszy post dotyczyć będzie prawdopodobnie najbardziej kontrowersyjnego Sądu w Polsce, czyli tak zwanego e-Sądu. W moich wcześniejszych postach pisałam sporo o nakazach zapłaty. Nakazy zapłaty wydawać może każdy Sąd w Polsce, ale tylko jeden Sąd wydaje nakazy zapłaty jedynie w formie elektronicznej. Tym Sądem jest Sąd Rejonowy Lublin-Zachód w Lublinie. Ale może zacznę od początku:

Zasadniczo wszelkie pozwy wnosimy do Sądu w formie papierowej, czyli pisemnej (ewentualnie w pewnych wypadkach ustnej). Ustawodawca przewidział jednak pewne rozwiązanie prawne, które teoretycznie miało na celu przyspieszenie oraz uproszczenie postępowania. Tym rozwiązaniem było elektroniczne postępowanie upominawcze (w skrócie EPU), które zaczęło funkcjonować w Polsce od 2010 r. Postępowanie to realizowane jest jedynie przez jeden Sąd. Mogą Państwo zapytać, czemu w tym celu wybrano akurat Sąd w Lublinie, jednak nie ma na to pytanie merytorycznej odpowiedzi. Po prostu tak zostało to ustalone.

EPU wyróżnia się tym, ze powód składa swój pozew tylko w formie elektronicznej. Do pozwu nie dołącza się dowodów, należy tylko je dokładnie wymienić. Oczywiście gdy piszę o formie elektronicznej, to nie mam na myśli tego, że taki pozew wysyła się do Sądu mailem, tylko to, że należy go wprowadzić do specjalnego systemu teleinformatycznego. Więcej informacji znajdziemy na stronie lublińskiego Sądu. Następnie Sąd (albo referendarz sądowy) bada, czy roszczenie jest zasadne i jeśli uzna, że tak, to wydaje nakaz zapłaty, który zostaje wysłany do pozwanego. Od razu napiszę jednak, że e-Sąd praktycznie w każdej sytuacji wydaje nakaz. Podobnie jak w postępowaniu upominawczym oraz nakazowym pozwany ma dwa tygodnie na wniesienie sprzeciwu. Wówczas nakaz zapłaty straci moc i sprawa zostanie skierowana do Sądu miejsca zamieszkania pozwanego.

Wiele można poczytać w internecie na temat zalet tego postępowania. Wskazuje się między innymi, że EPU jest dużo tańsze i szybsze od tradycyjnych postępowań. Tak jest w istocie, jednak wiele osób uważa, że nie chroni ono wystarczająco interesów pozwanego. Dlatego też planowana jest obecnie reforma tego postępowania, o której na pewno jeszcze napiszę.

Zasadniczo są tak naprawdę dwa główne problemy, które w rzeczywistości dotyczą nie tylko e-Sądu, ale i pozostałych postępowań, gdzie wydaje się nakazy zapłaty, jednak to w e-Sądzie są one najbardziej jaskrawo widoczne. Pierwszym  problemem jest doręczenie nakazu. Zdarza się niestety, że powodowie podają w pozwie nieaktualny adres pozwanego (np. adres z umowy zawartej przed wielu laty). Niestety mimo to często takie nakazy uznaje się za doręczone. Kolejnym bardzo istotnym problemem jest niska świadomość prawna pozwanych, którzy nawet jeśli dostaną nakaz zapłaty do rąk własnych, to nie potrafią odwołać się od niego albo totalnie go ignorują. Kolejnym problemem wydaje się być to, że powodowie często dochodzą przed e-Sądem roszczeń od dawna przedawnionych. Tak jest w istocie, jednak faktem jest, że powód ma prawo dochodzić przedawnionego roszczenia. Dlatego tak istotna jest reakcja pozwanego. O problemach związanych z doręczeniami i przedawnionymi roszczeniami będę jeszcze pisać, bo są to bardzo istotne kwestie. W tym poście chciałabym jedynie zasugerować, że jeśli otrzymamy przesyłkę z Sądu Rejonowego Lublin-Zachód w Lublinie, to nie ignorujmy jej, tylko skorzystajmy z fachowej porady, zanim nie będzie za późno.

wtorek, 26 marca 2013

Wezwanie do zapłaty - poradnik wierzyciela

W moich ostatnich postach pisałam o sytuacji dłużnika, czyli osoby, która otrzymuje nakaz zapłaty. Jednakże wiem, że czytelnicy są nie tylko dłużnikami, często są również wierzycielami. Wielu osobom wierzyciel kojarzy się z bankiem albo firmą windykacyjną, ale tak naprawdę osoby fizyczne również mają czasem swoich własnych dłużników. Kiedy można stać się wierzycielem? Np. wtedy gdy nie zapłaci nam nasz pracodawca albo zleceniodawca. Niestety są to obecnie często występujące sytuacje. Zdarza się oczywiście, że taki pracodawca bądź zleceniodawca nie ma z czego zapłacić, ponieważ i jemu ktoś jest winien pieniądze, jednak często nie płaci dlatego, że czuje się bezkarny. Zdarza się, że taki dłużnik uważa, że skoro kwota jest niska, to wierzycielowi nie będzie się chciało występować na drogę sądową. Okazuje się jednak, że czasem można łatwo odzyskać swoje pieniądze bez udziału Sądu. Dziś napiszę w jaki sposób to zrobić.

Był u mnie jakiś czas temu Klient, który już ponad rok temu wykonał dzieło dla pewnego zamawiającego. Wynagrodzenie nie było wysokie, bo chodziło w sumie o kilkaset złotych, jednak to, że kwota jest niska nie oznacza przecież, że zamawiający może jej bezkarnie nie zapłacić. Klient nie wiedział jak odzyskać pieniądze, więc zwrócił się do nas. Wytłumaczyłam mu, że oczywiście będzie można wystąpić na drogę sądowa, jednak w pierwszej kolejności powinniśmy sprawdzić, czy dłużnik zapłaci nam dobrowolnie. Jak to najlepiej sprawdzić? Poprzez wysłanie wezwania do zapłaty. 

Wezwaniem do zapłaty określamy pismo, w którym wierzyciel oświadcza dłużnikowi, ze żąda od niego zapłaty jakiejś kwoty wynikającej np. z umowy o dzieło albo umowy zlecenia bądź z jakiegoś jeszcze innego tytułu w terminie np. 7 albo 14 dni. W takim piśmie powinniśmy również zażądać odsetek za zwłokę oraz napisać w jaki sposób dłużnik ma nam zapłacić (np przekazem pocztowym albo poprzez przelew bankowy). W wezwaniu do zapłaty stwierdzamy, że jeśli dłużnik nam nie zapłaci, to zmuszeni będziemy wystąpić na drogę sądową. Takie pismo należy oczywiście wysłać za potwierdzeniem nadania, a najlepiej też odbioru, ponieważ to przyda nam się w razie ewentualnej sprawy sądowej. Możemy je również doręczyć osobiście w siedzibie dłużnika, jednak w takim przypadku powinniśmy otrzymać od niego potwierdzenie wpłynięcia pisma.

Klienci często pytają mnie czy powinni wysłać takie pismo samodzielnie, czy lepiej, żeby zrobiła to kancelaria prawna. Nie ma tutaj reguły. Jeśli wyślemy pismo samodzielnie, to jak najbardziej będzie ono ważne, jednak wydaje się, że dłużnicy często bardziej poważnie traktują pisma wysłane przez kancelarie. W przypadku mojego Klienta już kilka dni po wysłaniu wezwania otrzymałam telefon od jego dłużnika który poinformował mnie, ze już wysyła do Klienta przekaz z wynagrodzeniem, a kolejnym przekazem wyśle również odsetki. Tak też się stało i Klient bez udziału Sądu odzyskał swoje pieniądze. Wielu z nas ma takich dłużników. Chcąc odzyskać pieniądze musimy pamiętać, by działać szybko ze względu na upływające terminy przedawnienia. (o których jeszcze będę pisać w kolejnych postach)